Łódź! Dym ciemny, gęsty, duszący, unoszący się jak chmura nad miastem, był symbolem warczącej i bezustannej walki o kapitał, o miliony i był wyznacznikiem pracy ludzkiej rzeszy w bluzie robotniczej. Życie w mieście ześrodkowało się na ulicy Piotrkowskiej. Zobaczyć tam można było jadących powozami i spieszących się do pracy dyrektorów większych i mniejszych fabryk, adwokatów i ludzi na wyższych stanowiskach, dla których czas to pieniądz. Zobaczyć można było jeszcze blade twarzyczki dziewcząt sklepowych, pogarbionych nauczycieli, uczniów szkól i urzędniczki biurowe spieszące do pracy. Kiedy się wchodziło w dzielnice czysto fabryczne widać było ulice i uliczki wzdłuż których stały szeregi wysokich płotów, chroniących wejścia do fabrycznych labiryntów, pomalowane na biało. Z daleka pałacyki dyrektorów i właścicieli fabryk. A nad tą oazą z cegły czerwonej w zieleni drzew ? wielkie, grube, odymione kominy. Obok wejścia bocznego przy głównej bramie widać było gromadę robotników, kontrolowanych przed wyjściem , czy nie wynoszą skradzionych towarów.
Sfery finansowe w Łodzi można było podzielić na trzy kategorie: wielcy fabrykanci ? królowie bawełny, wełny?, firmy bankierskie i towarzystwa akcyjne. Nie byli to ludzie z arystokracji. Ale z braku tej arystokracji zmuszeni byli do więcej niż dobrego życia z wyższymi urzędnikami państwowymi, wojskowym, miejskimi jak i duchownymi.
Łączyły jednych i drugich wspólne sprawy, filantropia ( ochronki, krople mleka, Towarzystwo Oświaty, Dom Kalek i inne ) . Każdy z tych Panów proszony był o składkę , o udział w towarzystwach dobroczynnych itp. Nie szło tu o kilkaset złotych , ale o kilka tysięcy. Skoro się prosiło wielkiego przemysłowca o zapomogę dla protegowanej instytucji czy rodziny, nie wypadało też zamknąć takiemu bogaczowi drzwi przed nosem ze strony dygnitarza państwowego.
Średnio zamożni to wyfraczeni bywalcy salonów i saloników . Młodzież uważająca się za doborową, zwłaszcza skoligacona z ? królami bawełny? i ich przyjaciele. Jaka atmosfera i klimat panował w Łodzi w tych czasach przedstawia zamieszczony poniżej wiersz nieznanego autor zamieszczony w jednym z wydawnictw tamtego okresu.
Łódź
Który tu idziesz – nadzieję rzuć
Wesela , słońca, błękitu nieb!
Czarne tu dymy i czarny chleb,
Który tu idziesz – nadzieję rzuć
to Łódź
Posępny, czujny, spowity w strach
Z oparów nocy – świt się podrywa
Wznosi się słońca, rwąc mroków łach,
Na horyzoncie, krwawa pokrywa.
Wstaje kominów ponury las,
Upiornie w rannych mgieł tkwi tumanie,
W zaułkach przywarł jak złodziej – czas,
I na pieniądza czeka wołanie.
Zalękła cisza zstygła u bram,
Ktoś na coś czyha… coś ma się stać.
Za gardło śpiących – chwyta – głód cham!
Skowyty fabryk – poczęły grać!
W krąg rżą syreny, jak stado wiedźm,
Siekących biczem grzbiet pochylony,
Do pracy! – za chleb, byt, – grosza miedź!
Łódź – Ranek słońcem wstał zróżowiony.
Szept furtek, bram, zagadał próg,
Szybkie, rwane, rozstukane…
Czarne tu dymy i czarny chleb,
Pędzą kroki setek nóg.
Coś trzepoce się, coś płacze…
Gwizd fabryczny dławi krtań,
Ktoś, gdzieś – chciałby żyć inaczej…
Życie rwie z serc łzawą dań.
Warczy motor, drżą maszyny,
Szarpiąc przędzę jak złe psy
Dławią dymem się kominy,
Rozwiewając pyłem sny.
Nie ma złudzeń, nie ma słońca
W kłębowisku wełny, przędz,
Niema skąd słać ducha – gońca,
Ponad znój codziennych nędz
I tak dzień za dniem ulata,
W szkliwie szyb fabrycznych sal,
Stygną chore tęsknot lata,
Przysypane kurzem – w żal.
Kędyś kwietne są równiny,
Kędyś światy pełne złud,
Kędyś gdzieś… brzask czarem inny…
Życie wiosną – piosnką trud!
Który tu idziesz – nadzieję rzuć
Wesela, słońca, błękitu nieb!
Czarne tu dymy i czarny chleb
Który tu idziesz – nadzieję rzuć
To Łódź
tekst opublikowany na stronie: http://www.astral.lodz.pl/bimar/